wtorek, 31 grudnia 2013

Ciasto z zieloną herbatą

Chciałbym tu przedstawić pewien przepis kulinarny. Wiem że to nie czas na to, sylwester, wolne, czas diet poświątecznych, ludzie mają różne problemy, ale chcę się tym podzielić i jednocześnie to utrwalić.

Przepis znalazłem na pewnej stronie szukając tortu, który mógłbym wykonać na urodziny. Tu link. Rzucił mi się on w oczy, i mimo że nie zrobiłem z niego tortu, uprościłem go maksymalnie i wykonałem zwykłe ciasto a'la babka czy też biszkopt. Ma dość ciekawy smak i wedle kilku opinii, w tym mojej, jest smaczny, nie za słodki i bardzo lekki. Zdjęć niestety nie ma gdyż został szybko poddany fagocytozie i anihilacji (konsumpcji) i nie dane mi było uwiecznić go na zdjęciach. Jednakże polecam i daję słowo że dobry i smaczny:


Tu podaję przepis na wykonanie:

- szklanka mąki tortowej,
- pół szklanki oleju,
- 2 łyżeczki zielonej herbaty sproszkowanej - użyłem herbaty Loyd Green Tea Lemon rozgniecionej wałkiem, bagatela 4 torebki,
- 1 serek homogenizowany,
- 2  jajka,
- pół łyżeczki sody,
- 125g cukru,
- pół łyżeczki soli.

Zmiksować cukier z olejem i jajami, miksować dalej, dodając na przemian suche składniki i serek homogenizowany, piec około 45 minut w 175 stopniach Celsjusza. Przepis przeznaczony na okrągłą blachę o średnicy około 20 centymetrów.


Ja można zauważyć, nie bawiłem się w dwa rodzaje mąk, wszystkie składniki poza jajami zmniejszyłem o połowę i dałem blachę odpowiednio mniejszą, nie robiłem też polewy. Jogurt naturalny zastąpiłem, bo ciasta z jogurtami nigdy mi nie wychodziły, a z serkami owszem. A smak waniliowy pochodzi oczywiście z serka - nie ma więc potrzeby dodawania aromatów.

Polecam do wytwarzania i konsumpcji, a także do dalszych eksperymentów smakowych. 
I smacznego.

sobota, 30 listopada 2013

Epitafium

Żegnajcie sumiki. I ty, glonojadzie. Będę o was pamiętać. Mam nadzieję że trafiłyście to lepszego miejsca. Być może nie dałem wam ostatecznej przestrzeni, za mało miejsca, momentami o was zapominałem, nie zajmowałem się. Ale to wy, bez słowa, spędzałyście całe dnie ze mną, nie krzywiąc się, sprawiając mi czasami radość.... 
Niech będzie wam lepiej....

2005

2008:

2010:

2013 - ostatnie zdjęcie, zaledwie sprzed miesiąca....

Pamiętam te chwile... jak was sumiki razem z mamą niosłem do domu ze sklepu, byłyście takie malutkie... akwarium stało wówczas na meblościance starej, było to to mniejsze.... pamiętam jak woreczek z wami spadł mi na podłogę. Bardzo sie przestraszyłem... Wtedy też zauważyłem że jeden z was jest jaśniejszy a drugi ciemniejszy. Wiem że jako małe dziecko wam i glonojadowi wymyśliłem imiona, ale nie kojarzę już jakie.  Pamiętam jak ganiałyście się nawzajem po tym akwarium - to było bardzo zabawne i był to jeden  argumentów w rozmowach z rodziną dlaczego rybki są najlepszymi zwierzątkami w domu.  Pamiętam jak glonojad Kleił się do szyby i rósł coraz większy. Babcia nazywała go Gęboszkiem.... Pamiętam jak ojciec, mimo tego i mówił bym tego sam nie robił kupił wam większe akwarium. Pewnie się ucieszyłyście. Wytrzymywałyście we trójkę te wszystkie wymiany wody, kamieni, żwiru, ozdób, roślin, inwazję ślimaków, co w rezultacie powinno was wyeliminować, ale nie - dożyłyście późnej starości... Jak mama kupiła kota to też paczał sobie na rybki.... i grzał się na akwarium.Pamiętam jak wybierałem i kupowałem roślinki do akwarium...to było miłe....był też dzień gdy dowiedziałem się z jakiego gatunku są sumiki. Odkryłem że to kiryśniki czarnoplame, co mnie bardzo zaciekawiło. Nie wiem czemu nie mam zdjęć glonojada. Po prostu nie wiem.... :<  Na przestrzeni roku zmarł jeden z sumików i glonojad.... Przykro mi było. Potem, już zniechęcony trzymałem tego jednego sumika. Żył dłużnej od swych towarzyszy, lecz dzisiaj już zakończył swój żywot. Nie jestem pewny czy w ogóle chcę jakiś następców...

Piszę to z dwóch powodów - by podsumować, i nie zapomnieć tego co trwało kilkanaście lat,
czyli większą część mojego życia.
Myślę że jakiś jego etp właśnie się zakończył. Może nie najważniejszy,
ale jednak, wbrew pozorom, dla mnie ważny...

Wydaje mi się że tu zawarłem większość wspomnień i myśli związanych z tymi trzema rybkami.
Będzie mi ten post służył jako przypomnienie...

poniedziałek, 11 listopada 2013

Chomik!


Ciągle nowe, ciekawe pliki do ściągnięcia, związane z ochroną środowiska, historią, geografią i zwykłymi codziennymi rzeczami i takimi, o których nie macie pojęcia! Zapraszam serdecznie :)

poniedziałek, 28 października 2013

AmbaSSada

Wizyta w kinie. Nie sam.
Ale skupię się na jakim filmie.... był to film AmbaSSada Juliusza Machulskiego, autora wielu polskich komedii, a i tym razem się na nim nie zawiodłem.


Jest to dość lekka, czasami nawet naiwna, ale sceny przedstawione w tym obrazie potrafią też naprawdę bawić i zaskakiwać. Z tego co wiem, wiele osób ma wątpliwości co do tej komedii i daje jej skrajnie niskie oceny, z czym ja osobiście nie mogę się zgodzić. Za samą fabułę dałbym jakąś podstawę. Jednak ludziom nie lubiących, bądź nie przepadających za historią i II wojną światową (ostatnio czytając w miejscu publicznym "Legion" Cherezińskiej zostałem poczęstowany od koleżanki hasłem, że czytam głupią wojenną książkę.... Tak. "50 twarzy Grey'a" jest idealną alternatywą....).
Pochwałę, poza scenariuszem, muszę dać aktorom, nieznanych mi wcześniej, a którzy zagrali świetnie. Nergal, również się postarał, pasuje na rolę Ribbentropa, Ministra Spraw Zagranicznych Rzeszy. Więckiewicz, jako parodia Hitlera, wybitny. NAJLEPSZE jest zakończenie. Pomijając piosenkę - poniżej - to zakończenie jest takie.... dobre. W sumie najlepsze, jakie mógł reżyser stworzyć. Spełnienie marzeń i wyobrażeń wielu: co by było, jakby Hitlera nie było....

Jako nieliczne minusy można by wypisać wyżej wspomnianą... naiwność niektórych scen, oraz na jakość scen wykonanych komputerowo - tak troszkę topornie. Ale to nie powinno przeszkadzać przeciętnemu odbiorcy.

Osobiście - polecam. Lekka, dobra komedia z dobrym zakończeniem. Miło i przyjemnie.
I zapraszam.

środa, 9 października 2013

Jeden tydzień

Chciałbym w tym miejscu podsumować krótko jakoś pierwszy tydzień na uczelni, do której mam zaszczyt, a może i nie, uczęszczać. Poza wszechobecnym strachem, bo to dopiero pierwszy tydzień, a zabawa cała zacznie się już w przyszłym, brakiem ogarniania czegokolwiek, to najlepiej opisze pierwszy tydzień poniższy obrazek:

4 etapy 

Nawiasem mówiąc mam pomysł na kolejne posty, ale muszę to ogarnąć. Lecz brace yourselfes....


środa, 25 września 2013

Krabie sprawy

Kraby. Inspiracją tego co tu piszę była wiadomość o inwazji krwiożerczych krabów w Szczecinie. Artykuł w linku jest jednak mocno przesadzony i tworzy problem którego nie ma, każdy choć troszkę zagłębiony w temat wie, że te kraby są już w Europie od stu lat i nikomu jakoś nie zaszkodziły i do domów nie włażą. Choć oczywiście, szczypce jak szczypce mogą uciąć komuś to i owo. Prawdą jest że pochodzą te kraby z Chin, gdzie są traktowane jako przysmak i są w pełni jadalne, w krajach europejskich niekoniecznie, chociaż ponoć z nich robi się paluszki krabowe mrożone. 
Chociaż akurat temu gatunkowi podpasowały warunki klimatyczne naszego rejonu, przy naszej pogodzie nie rozmnażają się szybko, ani też nie mają aż tak wielkiego wpływu na środowisko, jak niektóre sprowadzone celowo przez człowieka ryby czy raki, na przykład rak pręgowany czy sumik karłowaty.
Krab wełnistoszczypcy jest jednym z trzech występujących w naszym klimacie krabów. Sprowadzony sto lat temu z Chin w wodach balastowych statków zadomowił się najpierw w Niemczech potem w okolicach innych portów na Bałtyku, wędruje w górę rzek. Preferuje zbiorniki słonawe, rozmnaża się jednak w wodach jeziornych. Niszczy sieci rybackie, wypiera niektóre gatunki. Rozmnażania w Polsce nie zaobserwowano, choć na pewno nie jest ono wykluczone - skoro się go tu spotyka.
http://digart.img.digart.pl/data/img/vol1/5/74/miniaturki400/4303620.jpg
Krab wełnistoszczypcy (Eriocheir sinensis)


W Polsce, ogólnie rzecz biorąc, występują trzy gatunki krabów - wyżej wymieniony przybysz z Azji krab wełnistoszczypcy, rodzimy krab brzegowy, zwany też raczyńcem jadalnym, oraz emigrant z Ameryki - krabik amerykański.
Krab brzegowy występuje rodzimie w Bałtyku, morzu Północnym, Norweskim i atlantyckich brzegów Europy, został też zawleczony w niektóre miejsca na świecie, zapewne tą samą drogą co do nas Wełnistoszczypcego. Jak wskazuje jego druga nazwa kraba, jest jak najbardziej jadalny i konsumowany.

http://x02.szkolnictwo.pl/rysunki_lekcje/10047/4.raczyniec_jadalny.jpg
Krab brzegowy (Carcinus maenas)
Natomiast krabik amerykański jest bardzo mały i osiąga rozmiary do 2 cm. Ponoć w przeszłości bardzo rozpowszechniony na naszym wybrzeżu, niemal zanikł po wprowadzeniu dużych ilości zanieczyszczeń do naszych wód w latach pięćdziesiątych. Rozpowszechniony jest w wielu zbiornikach na naszym globie. Nadaje się do hodowli w akwarium słonowodnym.

http://images40.fotosik.pl/140/d2924e74cd63cadb.jpg
Krabik amerykański (Rhithropanopeus harrisii)
No. I to by było na tyle jeśli chodzi o obecność krabów w naszym kraju. Myślę że są to zwierzęta niezwykłe, jeśli chodzi o budowę, sposób poruszania, wygląd; przez co mogą wyglądać dla niejednego atrakcyjnie i egzotycznie. Mam nadzieję że przybliżyłem te, które możemy spotkać na wakacjach nad morzem :)


P.S. Wybaczcie, ale nie mogłem się powstrzymać xD



wtorek, 24 września 2013

Orto-para

Jak wszyscy wiemy, język polski być trudna język. Tak przynajmniej mówi Kali. Z przykładami braku znajomości zasad ortografii najczęściej spotykamy się w szkole, na uczelni, rzadziej w telewizji, książkach czy gazetach. Jednakże są wyjątki.

Na przykład nie wnikając w to kim jest osoba tak znienawidzona przez społeczeństwo (czy też była) że musiano napisać notkę o jej nietypowym pochodzeniu, można jednak było to zrobić w bardziej poprawny sposób. Spójrzmy:
 
Jest to napis znaleziony ongiś przeze mnie. Już tego płotu nie ma i tym samym też napisu. Jak możemy zauważyć autor popełnił błąd dość poważny, gdyż nie jest to błąd stricte ortograficzny - nie popełniono błędu przy ż-rz czy ó-u. Zmiękczono natomiast ostatnią zgłoskę, tym samym cały wyraz nadając mu dość dziwne brzmienie. Moim pierwszym skojarzeniem był "nieżyt żołądka" i może to też autor miał na myśli? Nie wiadomo. Mam jednak złe przeczucia że osobnik ten w ogóle nie czyta książek - nie wspominając o literaturze medycznej w której mógłby znaleźć ów "nieżyt" ani naukowej, czy chociażby powszechnej, lektur ani gazet. Jest mi bardzo przykro.

Drugim znalezionym przeze mnie przypadkiem, jest również poważnym. W końcu był to supermarket, miejsce publiczne, nie będące miejscem w którym nie pracują magistrzy humanistyki by mogli zauważyć błąd. Mamy go na kolejnym zdjęciu:

Orzeszki Ziemne Kibica. Pomijając fakt że Pisanie Każdego Słowa Dużą Literą Jest Dość Nietypowe, to odmiany tych orzeszków są dosyć.... przerażające. O ile orzeszki solone mógłbym normalnie zjeść, to z "paprykomem" bym się bardzo bał. Czymkolwiek ta substancja jest. Bo chyba nikt mi nie wmówi że był to niezamierzony błąd? Łatwiej dopisać jedną literę niż załączyć ogonek? Zresztą to wszystko jest drukowane, więc pewnie i w systemie, zatem nie tylko w jednym sklepie tej sieci by się pojawił, ale w dziesiątkach i setkach? To już pozostawię państwa przemyśleniom na ten temat....

piątek, 20 września 2013

Regalia

Cóż. Kolekcja biblioteczna się poszerza, najwyższy czas dorwać coś, by te książki przechowywać. Po przejrzeniu ofert kilku sklepów wybór padł na szwedzką Ikeę. Duży wybór, tym bardziej że poszukiwałem szafki dość nietypowej, bo płytkiej, do 25 centymetrów grubości, a najpopularniejszy to 29 i od razu 40. A szafki na płytki CD odpadały. I jak najtańsze.
LAIVA Regał IKEA
Opcja pierwsza - regał LAIVA, za 70 złotych. Taniocha. To jadymy. Okazało się że jest to regał bardzo cienki i już na oko mało wytrzymały.

Dobrze więc, opcja druga: regał KILBY za złotych 80. Też tanio, ale strasznie wysoki i szeroki. Zza drzwi by mi kukał, więc tego nie chcę.... :P
KILBY Regał IKEA Półki można regulować, dzięki czemu zorganizujesz przestrzeń do przechowywania wg własnych potrzeb.
Opcja trzecia: regał ADIUNKT, niestety troszkę za szeroki, ale najporządniejszy z tych trzech, w tej samej cenie.

BESTÅ Półka/górna półka IKEAOpcja czwarta sie narodziła też: półka BESTÅ
, już za 130 złotych. Idealna, ale może troszkę zbyt płytka i za szeroka. Za dużo przemeblowań by było.

I tu opcja piąta zwyciężyła! Ura ura ura! Radość wszechmocna i powszechna! Znalazła się, półka ścienna VÄRDE, szerokość, wysokość, głębokość idealna, troszkę droga, ale w końcu lite drewno, to naprawdę warto.No to kupione. Magazyn zewnętrzny, no spoko. Kupione. Zawiezione. No to skręcamy...
VÄRDE Półka ścienna IKEA 
Lubię instrukcje obrazkowe...  xD
Jej skręcanie okazało się pikusiem.  12 śrub, 12 wkrętaków i jeden klucz. I gotowe. Tylko przykręcić na ścianę. Jest projektem prostym a jednocześnie dość kompaktowym i pojemnym. Będę zapełniać ^^

czwartek, 19 września 2013

鋼の錬金術師




Ostatnio zabrałem się za oglądanie anime Fullmetal Alchemist: Brotherhood z youtube'a. Przyznam - mocne. Dawno nie obejrzałem z taką fascynacją jakiegokolwiek serialu - filmu. Jakiś czas temu udało mi się również oglądnąć - dzięki dużej ilości wolnego czasu, pustemu mieszkaniu i nudzie francusko-japoński serial animowany W pułapce czasu.
http://wpulapceczasu.blox.pl/resource/W_pulapce_czasu_baje_pl_4.jpgAle jest przepaść między tą, jakkolwiek by to określić, bajką dla nieco starszych dzieci a pełnokrwistym i mocnym przesłaniem FMA. W każdym razie, nadal mam chęć by obejrzeć to jeszcze raz, jeszcze raz i jeszcze raz.... A po 9 zaledwie przeczytanych tomach mam niedosyt, natomiast z pewnością wezmę się za oglądanie poprzedniej wersji tego arcydzieła, niestety ma mniej odcinków :<

http://cdn8.mixrmedia.com/wp-uploads/ningin/blog/2010/07/fmabrotherhood.jpg

I zdecydowanie polecam. Nie będę się w tym miejscu rozwodził nad fabułą, historią jaka zostaje tam okazana.... To po prostu należy obejrzeć i przeczytać, a potem zrobić to jeszcze raz. I jeszcze raz najlepiej. Oczywiście w tym miejscu rozumiem osoby które nie interesują się, nie przepadają za tego typu japońskimi dziełami. Ale każda osoba nie kierująca w tą stronę niechęci, a jeszcze dodatkowo interesująca się mangą - musi to zobaczyć. Co pewnie już zrobiła ;) Niech te...przemyślenia...będą zachętą, i przesłaniem:

"Alchemicy jak my mogą budować jak i niszczyć, lecz na większą skalę. Zwykły człowiek może zbudować dom bądź go zniszczyć, zasadzić drzewo lub je ściąć, dać życie albo je skrócić. Więc mangą tą autor nie odkrywa niczego - ale uwydatnia i pokazuje do czego człowiek może być zdolny. Ma wolę tworzenia i niszczenia. To od nas zależy w jaki sposób tą wolę wykorzystamy. To że nie potrafimy tworzyć rzeczy wielkich, nie znaczy że przedmioty i czyny drobne nie są wcale ważne. Zdolność i wola stworzenia czegokolwiek są istotne, niezależnie od rozmiaru. Nie wspominając o braterstwie, przyjaźni, honorze i wielu innych dobrych cechach których każdy, choć w części, powinien być reprezentantem.
Droga Katowice-Gliwice, 19.09.13"

Polecam mocno. Odcinki od pierwszego do sześćdziesiątego trzeciego są dostępne na youtube TU, należy pamiętać że są w odwrotnej kolejności poukładane, trzeba się cofać, jak w mandze, natomiast odcinka 64, ostatniego, należy się w internecie naszukać mocno :{

Zapraszam do uważnego oglądania.....

niedziela, 15 września 2013

Krwawnik

Tak mnie naszło..... więc wrzucę tutaj. Bardziej pasuje to do bloga o roślinkach, ale co tam. Niech będzie tu, bo krótki.
Otóż. Już jakiś czas temu, szwendając się po ścierniskach pod blokowiskiem natrafiłem na ciekawostkę przyrodniczą. Krwawnika. Ci co się znają, na pewno rzekną "Ale przecież to jest najpospolitszy kwiatek jaką można spotkać..." Ale nie. To co widzimy na polach wygląda mniej więcej tak:
http://www.malopolska24.pl/wp-content/uploads/2013/03/krwawnik1.jpg 
Lecz kwiatek ten ma pewną, nie wszystkim znaną właściwość: gdy w glebie jest dużo pierwiastka jakim jest wapno, kwitnie on na kolor różowy ^^
Zdjęcie wykonane moim aparatem komórkowym NIE jest zadowalające, aczkolwiek pokażę je:


I niech już zostanie. By lepiej oddać barwę zaprezentuję to, już niestety nie mojego autorstwa:

http://www.dom.pl/wp-content/uploads/2011/11/KRWAWNIK-POSPOLITY-ACHILLEA-MILLEFOLIUM.jpg 

O. Mogę być z siebie dumny strasznie ^^
Oczywiście istnieją odmiany ozdobne, ale nie mają zasadniczo nic z tym wspólnego. Ot, krwawnik jest wskaźnikowy da gleb wapiennych. Taka żarówka ;-)

środa, 11 września 2013

Rzecz o Riddicku

Jak wieść niesie, banery na przystankach autobusowych głoszą, weszła do kin trzecia część sagi filmowej o Riddicku, o tytule, a jakże: "Riddick".

 http://1.fwcdn.pl/po/75/73/517573/7564550.3.jpg

Moje pierwsze wrażenie...? Nie warto. Szkoda pieniędzy i czasu. Owszem, film dobrze zrealizowany, jest akcja, ładne widoki i sceny, lecz w porównaniu z poprzednimi częściami wypada najsłabiej, tym bardziej że do złudzenia przypomina "Pitch Black" z dopasowanym wstępem i znacznie gorszą fabułą. Tak więc lepiej odpalić ze starej płytki, znaleźć w internecie, w sklepie, w wypożyczalni PB niż wydawać pieniądze do kina na tą, de facto, przeróbkę. 
Pewnie niewielu jednak, jak tak sobie to czyta, zna poprzednie części Riddicka, a mianowicie wspomniany "Pitch Black", jak i kolejną, już słabszą, "Kroniki Riddicka". Tak więc pokrótce. Wszystkie te filmy należą do gatunku sci-fi, ich akcja dzieje się w odległej przyszłości, w kosmosie. Tytułowy, główny bohater jest wzbudzającym powszechny strach przestępcą o niezwykłych zdolnościach - bez problemu widzi w nocy. W PB spotykamy go skutego, transportowanego do więzienia statkiem rejsowym lecącym przez kosmos. 

http://movie-gazette.com/images/gallery/albums/P//pitch-black-4.jpg

Jednakże następuje wypadek statek rozbija się na planecie, jedynie część załogi przeżywa tą katastrofę. I choć myślą że w tej chwili to Riddick, któremu udało się uciec, jest największym zagrożeniem, znacznie się mylą. Gdyż wkrótce nadciągają prawdziwe ciemności.....
Film ten choć miał zdecydowanie najmniejszy budżet, ale jest zdecydowanie najbardziej klimatyczny ze wszystkich i też najbardziej go polecam

Jeśli chodzi o "Kroniki..." są one bezpośrednią kontynuacją części poprzedniej, kilka lat później. Nie chcę zdradzać szczegółów i spojlerować, wystarczy że powiem iż główny bohater odwiedzi znacznie więcej światów i zdecydowanie o wiele więcej niebezpieczeństw napotka na swej drodze. Jeszcze tylko wspomnę o Nekromantach..... Ten film też ma klimat, ale jest zdecydowanie luźniejszy od poprzednika. Dowiadujemy się też co nieco o przeszłości Riddicka.

http://downloadmoviesfreee.org/wp-content/uploads/2013/03/url19.jpeg

W każdym razie, wracając do najnowszej tegorocznej części powiem tyle: może spodobać się osobom które nie oglądały poprzednich części, choć i tak nie powala na ziemię. Wszyscy inni będą mieli silne skojarzenia z częścią pierwszą. Podsumowując w jednym zdaniu? Nieudane odgrzewanie starego kotleta. Z całym szacunkiem dla Vin Diesel'a i Riddicka.

wtorek, 10 września 2013

To był przypadek, naprawdę...

Muszę oficjalnie prosić o wybaczenie, gdyż zrobiłem to całkowicie nieświadomie i przypadkowo. 

Zacząłem od tego iż szukałem fajnych mapek Polski, z przeszłości, jako że interesuję sie geografią historyczną, w internecie. Całkowicie przypadkowo natrafiłem na mapkę jaką przedstawiam poniżej:


Jest owszem, dość ciekawa, szczególnie atrakcyjne dla mnie są granice wytyczone dla najbardziej wysuniętych granic RP w przeciągu tego tysiąca lat, z ówczesnymi, przedwojennymi granicami także, dość wysoka rozdzielczość, ładna, w ogóle ok. Tak sobie myślę, z jakiej strony ta mapka jest? Klikam "Odwiedź stronę", jako że to było na Google Grafika, wchodzę, jakieś forum, nie zwracam uwagi na tytuł. Patrzę: jakaś dyskusja. O ataku Niemic i ZSRR na Polskę w 1939, i jakieś dziwne twierdzenia: to że Sowieci nas zaatakowali to była historyczna konieczność, to było do przewidzenia, w ogóle w tonie pozytywnym.... O PRL zresztą też. Oj nie. Nabrałem podejrzeń, już zaczęło mi się robić niedobrze. Przewijam na górę strony. Przewijam, przewijam, przewijam..... A tam co? Forum komunistycznej młodzieży x.x Myślałem że padnę. Dla mnie komuniści to dinozaury na wymarciu, a tu takie coś.....utraciłem wiarę po prostu. Zwątpiłem. O. Nudności doznałem. Na szczęście jak wyłączyłem przeglądarkę, wyczyściłem ostatnią historię to poczułem się lepiej. Odradzam wchodzenie na takie fora.

Żarłoczne rybki

Piranie...???

OM NOM NOM!!!
Choć może nie takie jak na zdjęciu powyżej.....
Ha, ostatnio wyczytałem o piranii obcinającej to i owo panom kąpiącym się bez kąpielówek w Bałtyku u wybrzeży Szwecji (plaże nudystów zaiste wypustoszeją....) Przyznam informacja trochę mną wstrząsnęła, tym bardziej że przypomniałem sobie o rybach tego gatunku wypuszczanej przez idiotów do stawów i rzek, jak się znudzi, albo wyrośnie z akwarium. I sprawdziłem. Pirania z Bałtyku opisywana jest jako "Pacu" w artykułach w internecie, idąc tropem podanej łacińskiej nazwy dotarłem tu: jest to "Pirapitinga", jak wynika z artykułu jest to ryba normalnie roślinożerna, racząca się orzechami w Amazonii, natomiast tu zabrała się za orzechy nieco innego rodzaju.... Natomiast ta wypuszczana przez debili, bo tak trzeba nazwać tych ludzi, to paku czarnopłetwy - tu.
Piranie mają raczej małe szanse przeżycia w naszych, polskich warunkach, więc ich wypuszczanie nie ma większego sensu - to już lepiej zjeść na obiad, tym bardziej że jest jak najbardziej jadalna - ponoć w Ameryce Południowej piranie są traktowane jak karpie - z tym że karpie są raczej spokojnymi rybkami....

OM NOM NOM.......?


sobota, 7 września 2013

Wakacje Wigrańskie

Wakacje z rodziną w miejscowości Wigrańce. Jest to malutka wioska położona na Podlasiu, w okolicach Sejn - czyli na Suwalszczyźnie. W samej wiosce mieszka stale może kilkunastu mieszkańców, trudniących się rolnictwem i właśnie agroturystyką z czego skrzętnie skorzystaliśmy. Na miejscu, de facto byliśmy tam po raz drugi, dostaliśmy klucze do domku rozmiarów dużej brdy w środku sosnowego lasu, i w sąsiedztwie dwóch innych domków również należących do właścicielki ośrodka, jakkolwiek to nazwać.




 Od góry od lewej: jesion wyniosły, jarzębina pospolita, olcha czarna, klon pospolity, sosna zwyczajna i jałowiec pospolity


W każdym razie było to miejsce idealne do focenia i obserwacji przyrody w stanie niemalże nienaruszonym przez człowieka, a na pewno w stanie jej bliższym niż można to spotkać u nas, na Górnym Śląsku. Wigrańce zaoferowały wiele, i to co zebrałem, ofiaruję wam.

Coś jak żywotnik (Aj fink.....)
Najbardziej zaniepokoiły mnie, a w zeszłym roku tak bardzo uwagi nie zwracałem na takie rzeczy, fakt iż jest w tym lesie cały zagajnik dębów czerwonych - drzew pochodzących z Ameryki Północnej i coraz bardziej się przez siewki rozprzestrzeniający - a stanowi on pewną zaporę dla innych roślin gdyż jego liście, które opadają na zimę na ziemię, bardzo trudno się rozkładają, przynajmniej w naszych warunkach, a same dęby rosną szybciej od naszych rodzimych. W lesie spotkałem też kilka siewek czeremchy późnej, zwanej też amerykańską, zachwaszczającą runo leśne i podszyt, oraz coś niewielkiego, co jednak niepokojąco przypomina małego żywotnika zachodniego - aczkolwiek może być to rzadka roślina której zwyczajnie nie znam i nie znalazłem we Wszechnicy Wiedzy Wszelakiej.
Dąb czerwony - w tle runo "zaśmiecone" liśćmi tego gatunku

Konwalia
W lesie znalazłem niemal wszystkie drzewa jakie można spotkać w naszym klimacie: poza wspomnianą czeremchą i dębem również śliwę mirabelkę, robinię akacjową (przy leśniczówce), dęby szypułkowe i bez, sosny, jarzębiny, świerki, olchy - na terenach podmokłych, klony, jawory, trzmieliny, kruszyny, poza tym runo poryte krzewami jeżyn, malin, borówek, jagód i wieloma innymi krzewinkami
Kureczki ^^
, w wielu wypadkach mi nieznanymi. Nie widziałem na oczy ani jednego okazu bzu czarnego, jest to zapewne spowodowane tym że lepiej znosi zanieczyszczenia powietrza i tym samym mając mniejszą konkurencję na terenach zanieczyszczonych, tam też jest częściej spotykany. Oczywiście całe dnie spędzaliśmy na chodzeniu po lesie i zbieraniu grzybów, a właściwie to kurek, i focąc co się dało, także więc kurkami mogę się pochwalić :> 
Poza kurkami zbierało się również runo leśne - był już koniec sezonu na jagody, za to w dużej ilości były dostępne borówki oraz jeżyny. Troszkę malin. Drzewo ze śliwkami mirabelkami również się znalazło. Owocowała również kruszyna, ale jej owoce nie są jadalne, więc nie były zbierane. 

 
 O lewej: malina, jeżyna i pieprznik kurka

Nie mogę oczywiscie zapomnieć o dwóch, znanych, wykutych już wtedy nazwach na lekcjach przyrody: o grążelu żółtym i grzybieniu białym - albowiem takie nenufary pływały sobie, obok trzciny i tataraku na jeziorze - niektóre niestety taranowane łódką :< Ale większość przetrwała.

 Z łódki dało się też zauważyć strukturę lasu: z przodu trzciny nadbrzeżne, dalej niskie drzewa, wierzby najpewniej, i dalej coraz wyższe drzewa, brzozy, dęby i sosny.


Nie powiem, wyprawa była bardzo relaksująca - z daleka od domowych obowiązków i wysokich temperatur - mimo uszkodzeń ciała jakich tam nabyłem, na szczęście tylko tymczasowych. Liczę na akceptację tego postu :)